poniedziałek, 20 sierpnia 2012

List otwarty do przedstawicieli wszystkich religii świata


Drogi czytelniku!

W trosce o Ciebie postanowiliśmy z sir Francisem dokonać potężnej mistyfikacji. No dobrze, właściwie to ja chciałem dokonać tej niegodziwości. Napisać słowo, że zmiana adresu, że nowe otwarcie, że to cośmy popróbowali widzieliśmy jako dobre i kontynuować będziemy… - a przecież to tylko z lenistwa nie pisaliśmy dalej, z lenistwa nie chciało się popracować nad graficzną oprawą, itd., itp. Oto brutalna prawda!

Nieistniejący czytelniku, błagamy, wybacz!

Obnażając się w taki oto sposób chcemy też zadeklarować, żeśmy obiecali sobie pracować bardziej sumiennie. A jest nad czym pracować. Dzień w dzień tony papieru pokrywane są hektolitrami atramentu. Niejaki James Patterson, najlepiej opłacany powieściopisarz roku 2011, zarobił niemal 100 milionów dolarów, deklarując, że napisał w tymże roku aż 14 książek. A przecież ani ja ani sir Francis nie mamy pojęcia kim ów człowiek jest. A przecież takich Pattersonów na świecie tysiące jak nie miliony. A przecież poznamy ich zaledwie setki jak nie dziesiątki. Przetrawiony ów materiał jakoś z siebie trzeba wydalić ku uciesze innych. Ufamy iż nasze wydzieliny będą inspirujące.

Zapewne sir Francis jako nowy przedstawiciel klasy mieszczańskiej na etacie podzieli się z Tobą, drogi nieistniejący czytelniku, odrobiną klasowej beletrystyki (choć ufam, że nie tylko nią). Jeszcze trudno orzec czy jako pracownik etatowy zgnuśnieje ostatecznie czy może wręcz przeciwnie, poza godzinami pracy z zapałem będzie udawał się w literackie zaświaty. Anonimowe źródła donoszą, że już na wrzesień dokonał pokaźnego zamówienia w jednej z internetowych księgarni. Zdaje się, że nie byle jaki towar znajdzie się w jego łapkach. Zarabia – na cóż miałby wydawać? Niech żyje kapitalizm!
Ja niestety nie jestem tak przewidywalny jak sir Francis. I dlatego to on ma etat, a ja pusto w garnku (o tytule szlacheckim nie wspomnę!). Niski status społeczny starał się będę kompensować jakością literatury, z jaką obcuję. Godnie będę nosił nos zadarty niczym francuski kloszard. Co z tego wyniknie? Sam nie wiem więc i deklaracji składał nie będę. Jak to się mówi: wszystko wyjdzie w praniu.

Zapraszamy do lektury i, a może przede wszystkim, do dyskusji (o lekturze)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz