Mam pewną słabość,
której oddaję się mniej lub bardziej regularnie. Wszystko w zależności od
nastroju. Czasami raz w miesiącu, innym razem co dwa tygodnie. Słabość ta doprowadza do istnej ekstazy emocjonalnej, pozwala
skakać po uczuciowych ekstremach, od histerycznego zachwytu po skrajną
depresję. Jeśli
jeszcze nie wszyscy się domyślili,
zdradzę, że chodzi o lekturę bloga Kasi Tusk. W ostatnim czasie pojawił się tam
wpis pod tytułem Make reading easier.
Bez dwóch zdań wprawił mnie on w bardzo dobry nastrój i był bodźcem do
napisania tego postu. Kasia udziela nam kilku bardzo cennych porad dotyczących
czytania, opisuje jej stosunek do książek, jakie korzyści możemy odnieść z
czytania, jak czytanie polubić. Dowiadujemy się jak dobrym środkiem nasennym może
być lektura powieści Sienkiewicza, jak traumatycznym przeżyciem była dla niej lektura
Janko Muzykanta oraz jak Kasia
odkryła przyjemność z czytania grubych książek kiedy sięgnęła po Harry’ego
Pottera (pierwszy tom ponad 300 stron!!!).
Dlaczego o tym
wspominam? Bo tak się składa, że ten pewnego rodzaju ekshibicjonizm Kasi stoi w
kontrze do postawy autora książki o której chciałem napisać kilka zdań. Tak
jakoś wydawało mi się, że może to być niezły wstęp, dzięki któremu upiekę dwie
pieczenie przy jednym ogniu. Przejdźmy jednak do sedna. Thomas Pynchon, bo o
jego książce będzie tu mowa, to postać niezwykle tajemnicza. Nikt nie wie jak
wygląda, nie udziela wywiadów, a przy tym uznawany jest za jednego z
czterech-pięciu najznakomitszych pisarzy amerykańskich. Pomimo zaawansowanego wieku jest autorem
niewielu powieści (to nie zarzut, raczej zaleta), z których najbardziej znaną
jest Tęcza grawitacji. Ja zacząłem od
lektury najnowszej pozycji w dorobku Pynchona. Wada ukryta, kryminał w
stylu noir - jak reklamuje wydawca na
okładce. I tu pojawia się problem. Pewne elementy tego stylu oczywiście
występują w powieści. Główny bohater jest detektywem do którego o pomoc zwraca
się dawna znajoma, dziewczyna, kochanka (ale określenie jej mianem famme fatale to lekkie nadużycie). Akcja
rozgrywa się w Los Angeles w połowie lat 60, ale czy obraz nocnego miasta
odgrywa tu ważną rolę? Ja tego nie
odczułem. Miasto jest bardzo ważnym elementem, ale raczej jest to miasto na
dużym haju, czy to w dzień, czy w nocy. Stawiam tezę, że ta powieść noir to swego rodzaju puszczanie oka
przez autora do czytelników.
Wspomniany główny
bohater – prywatny detektyw, Doc Sportello – jest jednocześnie hipisem noszącym
hawajskie koszule, luźne spodnie i w każdej wolnej chwili palącym zioło.
Bardziej przypomina on klauna niż poważnego fachowca. Wynika z tego niezliczona
liczba bardzo zabawnych sytuacji. Będąc większą część dnia i nocy na haju ma
pewne problemu z pamięcią i chyba nie
muszę tłumaczyć jak kłopotliwa jest to rzecz w pracy detektywa. Jest jedno
skojarzenie, które ciągnie się za czytelnikiem przez całą książkę. To film
braci Coen Big Lebowski i jego głowny bohater – The Dude. Doc Sportello i
postać grana przez Jeffa Bridgesa mają ze sobą wiele wspólnego.
Powieść jest świetnie
napisana, a dialogi to klasa sama w sobie. Jest kilka bardzo ciekawie
nakreślonych postaci, które na długo zapamadną nam w pamięć np. policjant pochodzący
ze Szwecji – Wielka Stopa. Ale największą jej wartością jest obraz Stanów
Zjednoczonych połowy lat 60. Morderstwo Kennedy’ego, narodziny ruchu
hippisowskiego, walka o równouprawnienie Afroamerykanów (z dedykacją dla
wszystkich poprawnych politycznie). To wszystko jest tylko tłem, bo historia
którą dostajemy przedstawia nam te wydarzenia w skali mikro - poznajemy
społeczność „dzieci kwiatów” miasta aniołów, dowiadujemy się jaka muzyka była
puszczana w radiu, jakie programy, seriale i filmy emitowano w telewizji. Dla
mnie to najciekawszy element tej powieści.
To jedyna książka
Pynchona jaką do tej pory przeczytałem. Z czystym sumieniem polecił bym ją
każdemu kto chciałby na chwilę zanurzyć się w klimacie Los Angeles lat 60.
Jednocześnie mam takie wrażenie, że nie jest to najlepsza pozycja w dorobku
tajemniczego pisarza.
Thomas Pynchon, Wada ukryta, Albatros, 2011, s. 464
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz