wtorek, 3 kwietnia 2012

Janusz A. Zajdel, Limes inferior

Depresja sprzyja tendencjom ucieczkowym. Kiedy nudzi już pornografia, a prasa napawa obrzydzeniem koniecznością jest sięgniecie po fantastykę. Deficytowa znajomość gatunku skłania do przeszukania najbliższego sercu a całkiem urodzajnego polskiego pola fantastycznego. Wizyta w księgarniach obłożonych tego typu literaturą nie nastraja pozytywnie – większość okładek jest na tyle kiczowata, że samo dotknięcie książki przyprawia o dreszcze. Już na pierwszy rzut oka zaczynamy podejrzewać, że są to produkty wyrobniczej klasy seksualnych desperatów. Próba lektury domaga się efektownego komentarza żołądkowego. Osobiście przetestowałem na dwóch przykładach: 
  • Kroniki Jakuba Wędrowycza” Andrzeja Pilipiuka (nie ma jeszcze 40 lat a napisał już ponad 40 książek!)
  • Przenajświętsza Rzeczpospolita” Jacka Piekary (ilościowo nie gorszy niż Pilipiuk)
Ostatecznie koniecznością okazała się jak zwykle klasyka.

Limes inferior” to z pewnością powieść dużego kalibru mimo wątłych rozmiarów. Obawiam się, że może nie usatysfakcjonować zwolenników tańca z białą bronią i gorącego seksu. Oficjalnie w Polsce przyjęło się mówić, że nurt literacki, jaki reprezentuje Zajdel to fantastyka socjologiczna. Co to oznacza? W „Limes inferior” na pierwszy plan wysuwa się problem struktury społecznej świata, w jakim przyszło żyć bohaterom Zajdla. Autor dokonuje kreacji dystopii [1] w oparciu o nieobcą mu rzeczywistość PRL-u. Znajdujemy się w świecie, w którym hierarchia społeczna budowana jest na bazie zdolności intelektualnych jednostek – przynależność do poszczególnych klas (czy może warstw – termin ten lepiej oddaje wertykalny charakter tej konstrukcji) determinowana jest w największym stopniu biologicznie. W zależności od przynależności klasowej jednostki zobowiązane są do innych zadań i inaczej wynagradzane. Najniższe klasy jako najbardziej upośledzone są przetrzymywane w stanie wegetatywnym jako nieprzydatne do pracy na rzecz społeczeństwa – systemowo dba się jednak o ich egzystencję, co miesiąc dostają odpowiednią liczbę punktów (alternatywa dla pieniądza), które pozwalają na przeżycie, realizację najbardziej podstawowych potrzeb. Umiejętności klas najwyższych wiążą się ze zobowiązaniem wykorzystania ich do pracy na rzecz społeczeństwa, ale przynoszą również proporcjonalnie korzystne wynagrodzenie, które pozwala na korzystanie z pewnych form luksusu. Kontrolę nad przedstawioną konstrukcja sprawuje system komputerowy – jednostka jest pod ciągłą obserwacją i w pełni uzależniona od samego systemu. Łącznikiem między systemem a jednostką jest Klucz, coś co moglibyśmy nazwać elektronicznym dowodem osobistym, narzędziem, które jest kompletnym rejestrem działalności społeczno-ekonomicznej jednostki. Kluczem zaś do zrozumienia stabilności całej struktury nie jest pozorna sprawiedliwość, jaką gwarantuje system oparty o zdolność ważenia przydatności jednostki dla społeczeństwa jej intelektualnymi predyspozycjami. Kluczem tym jest nadzieja.

Zajdlowski świat Argolandu nie jest bowiem doskonały mimo, iż ma być szczytowym osiągnięciem ducha postępu. Komputerowo sterowany system jest nieszczelny, a fabuła powieści skupia się wokół bohaterów, którzy dzięki owym nieszczelnościom funkcjonują. Obracamy się w półświatku „lifterów” zdolnych za odpowiednie pieniądz (punkty) podnieść jednostce klasę (a więc i dochody, prestiż i możliwości życiowe), cinkciarzy sprzedających twardą, żółtą walutę (żółte punkty dające dostęp do towarów luksusowych), „downerów” – ci z kolei nielegalnie obniżają klasę i innych ciemnych typków.  Wszyscy oni dają przeciętnemu obywatelowi Argolandu nadzieję na inne życie – życie nie do końca zdeterminowane wynikiem testu na inteligencję. Nie miejmy jednak złudzeń. Nie walczą o wyzwolenie się ze szponów systemu. Antropologia Zajdla jest nad wyraz pesymistyczna. Inne życie o jakim marzy przeciętny obywatel to życie, w którym można korzystać z przywilejów klasy wyższej, dysponować zwiększonymi możliwościami konsumpcyjnymi. Zaledwie jeden z bohaterów, jak się zresztą okazuje, zupełnie nie reprezentatywny, bo dysponujący klasą tak wysoką, że na świecie podobne przypadki liczyć można w setkach, jeśli nie w dziesiątkach, zastanawia się nad sama istotą systemu i bynajmniej nie jest to refleksja szczególnie głęboka.

Zdaje się, że jeśli chodzi o fabułę to więcej szczegółów nie należy odnotowywać. Ten krótki zarys mówi wszystko o wadach i zaletach książki. Dla pewnego rodzaju zboczeńców intelektualnych socjologiczna refleksja Zajdla musi być fascynująca i to nie tylko jako oczywista paralela PRL-u. Tam gdzie jednak autor rozwodzi się nad społeczeństwem zdecydowanie brak jest miejsca na psychologię postaci, budzą one nadzwyczaj płaskie uczucia. Dlatego wróćmy do socjologii.


W posłowiu do książki Maciej Parowski dość sprawnie i słusznie pokazuje w jakiej relacji do PRL-owskiej rzeczywistości pozostaje „Limes inferior”. Sprawy oczywiste rzucają się w oczy nawet w moim tekście. Problem w tym, że takie ujęcie jest dla powieści absolutnie zabójcze. Uczucia towarzyszące lekturze muszą budzić wyraźne skojarzenia, przywodzić na myśl doświadczenia z tak klasyczną pozycją jak „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Ba! Mało tego. Idąc dalej tym tropem spotkać wreszcie trzeba Kafkę i jego absurdalnie wyobcowanych ze świata bohaterów. Tak więc Zajdlowi mimo iż zakorzeniony jest silnie w rzeczywistości PRL-u udało się zuniwersalizować przekaz. Jego opowieść dotyczy de facto tematu wolności, relacji pomiędzy jednostką a systemem (porządkiem) społecznym. W tym sensie nie jest to problem historyczny, a „Limes inferior” jest lekturą nadal aktualną i może sprzyjać stawianiu ważnych pytań właśnie dziś. Jakich? To pytania o współczesne wyznaczniki porządku społecznego, o cele dla jakich gotowi jesteśmy zrzekać się części własnej wolności. To pytania o impulsy, które napędzają nasze codzienne funkcjonowanie i ich relację do klasycznie rozumianego człowieczeństwa.


PRL nauczyła nas intelektualnego lenistwa. Jasno zdefiniowane zagrożenie – jasno określony „wróg”. Skoro zniknął „wróg” przyjęliśmy, że i zagrożenia uległy destrukcji. Dla optymistycznych wyznawców tej tezy nadzieją niech będzie finał „Limes inferior”. Dla mnie był wielkim rozczarowaniem.


[1]
O różnicach między dystopią, utopią i antyutopią informuje pobieżnie Wikipedia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dystopia



Janusz A. Zajdel, Limes inferior, superNOWA, Warszawa 2010, s.284

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz