środa, 8 lutego 2012

Antoni Libera, Madame

Jeśli ktoś uważa, że czyta za mało książek, temu radzę jak najszybciej sięgnąć po debiut literacki Antoniego Libery Madame. Powieść opublikowana po raz pierwszy w 1998 roku przez wydawnictwo Znak do dziś doczekała się trzech wydań.

Czy ktoś w czasach szkolnych nie podkochiwał się w nauczycielu/nauczycielce? I dlaczego w większości byli to filolodzy? Kto nie słyszał piosenki Kazika Staszewskiego Spalam się?  
Ale historia platonicznej miłości maturzysty do swojej romanistki, dyrektorki szkoły, stanowi tylko tło do tego co w tej książce najważniejsze. A najważniejsza w tej powieści jest miłość do literatury. Kogo tam nie ma, jest Szekspir, Conrad, Goethe, Mann, Racine, Simone de Beauvoir , żeby tylko wymienić tych najgłośniejszych. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron, pierwszego rozdziału,  nie mogłem się oderwać. Przerzucając kolejne kartki zaczęło we mnie wzmagać się uczucie zazdrości. Zazdrościłem głównemu bohaterowi książek które przeczytał, tego w jaki sposób robi pożytek z języka, ludzi których spotkał w swoim życiu i chyba nawet czasów w których się wychował. Świat bez gier wideo, komputerów, Internetu,  z ograniczonym dostępem  do telewizji.  

Co było pierwszą rzeczą którą zrobiłem po przeczytaniu Madame? Udałem się do księgarni, a następnie, bardzo ambitnie,  sięgnąłem po Tomasza Manna. W kolejce ustawił się od razu Conrad, Goethe i Racine (w zeszłym miesiącu ukazała się Fedra Racine’a w przekładzie Antoniego Libery) . Myślę, że moja reakcja jest najlepszą rekomendacją dla tej wspaniałej prozy.

Na koniec kilka słów o samym wydaniu. W tym przypadku wydawnictwo Znak można tylko pochwalić. Idealnie dobrany rozmiar czcionki - drobna rzecz która zapewnia komfort czytania. Twarda, płócienna oprawa i do tego piękna obwoluta. Wypada tylko życzyć wydawcom takiego podejścia.

Antoni Libera, Madame, Znak, 2008, s. 396 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz