Koniec! Nareszcie!
Nareszcie? No cóż, chyba mamy problem. Seria katastrofalnych
książek o romansie śmiertelniczki Belli Swan z wampirem Edwardem Cullenem już
zalega śmietniki. Od kilku dni możemy się raczyć ostatnim filmem z cyklu
„Zmierzch”. Za chwilę to będzie przeszłość. Ulga wydaje się naturalną reakcją.
Wszak filmy są nie mniej żenujące niż ich literacki pierwowzór. A jednak finał seansu kinowego pozostawia w sercu ciężar melancholii.